Gerritsen w kosmosie

02/08/2014

Trwa mój osobisty karnawał z Tess Gerritsen. I z każdą kolejną powieścią przygoda staje się jeszcze bardziej wciągająca, bardziej hipnotyzująca. w „Gravity” pasjonuje praktycznie wszystko.

gravityZnowu Gerritsen mnie zaskoczyła. Znów nie ma tu żadnej otoczki kryminalnej. Jest za to soczysta opowieść o miłości, pasji, bezwzględności, strachu i naturze.

Doktor Emma Watson jest lekarzem, w trakcie rozwodu z mężem – także doktorem. Oboje chcieli sięgnąć gwiazd. Dosłownie – oboje pracują dla NASA, ale Jacka McCalluma z listy potencjalnych astronautów wyeliminowała niegroźna choroba. Na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ma na kilka miesięcy polecieć Emma. Mimo gotowych dokumentów rozwodowych, ich emocje, uczucia wydają się dość labilne.

I wydawałoby się, że mamy do czynienia z jakimś mdłym romansem doprawianym kosmosem. Tym bardziej, że już na ISS spotykamy innego astronautę. Jego właśnie musi wymienić Emma. Mężczyzna musi jak najszybciej trafić na Ziemię, bo jego żona miała ciężki wypadek i umiera. Zdradzę, że nie zdąży. To jest właśnie geniusz Gerritsen: z naprawdę mało istotnego dla całej powieści wątku buduje ona opowieść, która zostaje na długo w głowie. I takich smakowitych wątków jest u niej naprawdę wiele.

Wracając do „Gravity”. Na ISS u jednego z astronautów błyskawicznie rozwija się dziwna choroba. Zaczyna się od niewinnego bólu głowy i czerwonego białka oka. Po kilku dniach Japończyk w koszmarny sposób umiera. Okazuje się, że na Stacji jest „coś”. Niedługo później okazuje się, że to nie wirus, nie bakteria. To coś żyje i jest… w dużej części człowiekiem. Organizm pobiera i adaptuje do swojego łańcucha elementy DNA ofiary, czy raczej gospodarza – host – w którym błyskawicznie się rozwija. Dowództwo natychmiast obejmuje amerykańska armia, a wprost od prezydenta płynie jasny rozkaz: tego czegoś, co może być bronią i zabójstwem całej ludzkości nie wolno sprowadzić na ziemię. Tym bardziej, że… w ostatecznym stadium wygląda jak człowiek.

Czy któryś z astronautów przeżyje? Czy koszmar dostanie się na Ziemię? Co może zrobić Jack, żeby uratować swoją żonę, którą – co oboje właśnie zrozumieli – kocha nad życie?

Tess Gerritsen jest na dzisiaj moim numerem jeden literatury popularnej. Z okładki zwierza się Stephen King: „Tess Gerritsen is an automatic must-read in my house”. Mam to samo.

No Comments

Comments are closed.