Granat wrzucony do szamba

11/12/2016

Wyobraźcie sobie coś. Jest wyrazisty, agresywny, jednoznaczny, charyzmatyczny lider, który nie jest zawodowym politykiem, ale w pewnym momencie mówi: dość! Krąży wokół polityki bez większych sukcesów. Zbiera wokół siebie prawdziwą menażerię: od ludzi znikąd, po ludzi działających wcześniej w różnych partiach, czasem bardzo niszowych. Oczywiście jest wokół lidera wianuszek „służbistów” wszelakiej maści, którzy we właściwym momencie robią „pstryk” i z promila, z paru procent robi się kilkanaście, żeby ostatecznie było tyle ile potrzeba. Ekipa wchodzi do parlamentu. Lider zostaje nawet wicepremierem. Wiadomo, że nie ma nic za darmo: musi spłacić dług tym, dzięki którym wszedł do szklanego pokoju. Popełnia błąd myśląc, że jest graczem a nie pionkiem, więc popełnia samobójstwo. Wiesza się w partyjnym biurze. A po tym jak się powiesił, zciera odciski swoich palców z krzesła i liny. Media wiedzą po paru godzinach, że to było samobójstwo. Prokuraturze zajmuje to trochę więcej czasu, ale żadnego innego wariantu i tak nie bierze pod uwagę. Teoria spiskowa rodem z taniego thrillera politycznego? Nie. To historia Andrzeja Leppera. images-duckduckgo-com

„Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera. Kto naprawdę go zabił?” Wojciecha Sumlińskiego to książka, którą pożarłem w jedną noc. Rzadko mi się ostatnio zdarza, żeby coś tak źle napisanego – z błędami ortograficznymi… – tak bardzo mnie pochłonęło. Oczywiście wiele w śmierci Leppera wydawało mi się podejrzane, ale nie znałem nawet ułamka faktów, jakie przytacza Sumliński. Pomijam kwestie gry wywiadów Ukrainy, Rosji i polskich służb, bo tego wątku nie miałem prawa znać. Dla mnie najbardziej szokująca była samotność Leppera w ostatnim okresie. Miał wokół siebie parę osób bardzo podejrzanej proweniencji i nikogo, komu naprawdę mógł zaufać. Paradoksalnie najbardziej ufał tym, którym w żadnym wypadku nie powinien. Im powierzał np. dowody mogące politycznie i kryminalnie utopić najważniejszych ludzi w państwie, które jego zdaniem stanowiły dla niego „polisę na życie”. Jestem naprawdę ciekawy, czy to samo spotkało także Millera, Giertycha, Palikota? Inna sprawa, że z całej tej ekipy tylko Lepper naprawdę zagrażał systemowi. Był nieobliczalny.

Czy teraz komuś będzie zależało na rozgrzebaniu sprawy śmierci wicepremiera Rzeczypospolitej? Obawiam się, że za dużo ludzi jest wciąż aktywnych w biznesie i polityce, żeby ktokolwiek zaryzykował. Ta książka jest jak wrzucenie granata do szamba. Czym byłaby komisja śledcza? Armagedonem dla systemu?

No Comments

Comments are closed.