Lekko, przyjemnie, z niedosytem – „Koniec świata w Breslau” Krajewskiego

07/11/2011

Wszyscy ostatnio piszą kryminały, to chciałem zobaczyć, jak to robi ponoć najlepszy obecnie pisarz tego gatunku w Polsce. Traf chciał, że ta powieść przeleżała u mnie na regale ładnych parę lat.

„Koniec świata w Breslau” jest bez wątpienia dobrą, konkretną, rzemieślniczą powieścią. Jest intryga, wątki jak po sznurku prowadzą do zaskakującego (?) finału. Cała powieść jest tak poprawna, że aż mnie razi. Wiadomo, żeby się sprzedało musi być przemoc (ale bez przesady), seks (tyleż namolny, co zwyczajnie mało atrakcyjny), czasem przekleństwa (ale oczywiście stylizowane). Mam wrażenie, że pisząc tę powieść autor miał przed sobą przyklejone kartki z tymi wyrazami. I co spojrzał, to wybierał: dość losowo.

Ale żeby nie skłamać: to się czyta naprawdę dobrze. Od razu po przeczytaniu można odłożyć i zapomnieć, tylko czy w kryminałach chodzi o coś więcej? Na miły Bóg, to nie jest proza roszcząca sobie pretensje do konkurowania z Dostojewskim. Kryminał ma na parę godzin zapewnić rozrywkę na możliwie wysokim poziomie. Tyle i aż tyle. Krajewski to robi doskonale.

Dużo atrakcyjniejsza jest zapewne proza Krajewskiego dla kogoś, kto jest jakkolwiek związany emocjonalnie z Wrocławiem. Ja mam raczej kiepskie wspomnienia z bardzo nielicznych kontaktów z tym miastem, więc nie czuję klimatu tych opowieści. Czekam z utęsknieniem na debiut powieściowy Marty Jankowskiej, która osnuła swój kryminał w Fordonie. Ponoć niebawem ma być już księgarniach.

No Comments

Comments are closed.