Renko w morde

25/03/2014

To co się działo na polskiej wsi w pierwszych powojennych powiedzmy 20 latach to chyba najmniej przeze mnie znana karta naszej historii. Coś tam wiemy o nacjonalizacjach, kombinatach, PGR-ach, kułakach. Dlatego z zaciekawieniem zabrałem się za zbiór reportaży pt. „Wszystko do wygrania”, choć ze świadomością, że jest to typowa komunistyczna agitka.

sssyO socrealistycznej prozie wiadomo wszystko, o ówczesnej mowie mediów – sporo. Zaczytywałem się swego czasu w komunistycznych reportażach. Dają one świadectwo nie tylko postaw autorów, dziennikarzy, ale i po zdrapaniu czerwonego lakieru mówią także co nieco o stalinowskiej codzienności. „Wszystko do wygrania”, opublikowane w 1980 roku, zawiera reportaże dotyczące głównie okolic Opola.

Wieś oczami autorów to front walki. Ze wszystkim i wszystkimi. Głównie oczywiście z pijakami, którzy są zmorą Państwowych Gospodarstw Rolnych. Heroiczny bohater – taki jak dyrektor Marszałek, szef kombinatu PGR Kietrz – wypowiada wojnę bumelanctwu i pijaństwu. Sam jak się napije, to wyłącznie w domu i nie w towarzystwie podwładnych. Twardą ręką trzyma finanse i potrafi nakrzyczeć nawet na docenta, który rzucił papierek na ziemię. Marszałek był nawet na stażu w Ameryce. Podpatrywał tam różne rozwiązania. Kiedy odwiedziła go z rewizytą amerykańska farmerka, nie mogła wyjść z podziwu jak cudownie funkcjonuje Państwowe Gospodarstwo Rolne.

Oczywiście nie każdy jest tak nieskazitelny jak dyrektor Marszałek. Bywają także błędy i wypaczenia. Wiadomo. Co ciekawe, pod koniec lat 70. można już było o tym mówić i narzekać. Choć czytając takie spostrzeżenia jak poniższe, trudno nie odnieść wrażenia, że niewiele się zmieniło.

– Nie zapomnij o tym co państwowo pszenice przedał w geesie jak swojo – przerywa Guzikowa.

– O, panie, takiego kierownika sam bym ja wygonił. Jade do niego, bo cielakom nie ma co dać pić. Mówie jak człowiekowi, a on do mnie, za przeproszeniem pana, renko w morde. Za co? Jego cielaki nie obchodzo. A co, moje ony? Chłopi we wsi mieli z nim złote życie. Nawóz, zamiast na majontkowe pole, mieszanka, maszyny, wszystko szło do chłopów. Sprzedawał za wódke. Nie powiem, wypije i ja, ale tak jak ten? I nie było na niego żadnego bata. Dostał za swoje, chyba z dziesięć lat? Myśli pan, że siedzi? E, gdzie, amnestia przyszła, i wypuścili dziada.

– Do innego majontku poszed za dyrektora. – Guzikowa kiwa głową i szybko dodaje – oni sobie krzywdy nie dadzą zrobić.

Ciekawe są reportaże pokazujące ludzi wsi, zwykłych chłopów, dla których niewielką różnicę robi kto ich smaga po plecach: pański bicz czy partyjna ręka. Oni wciąż żyją w rozdarciu: potrafią używać kombajny, ale i wierzą w opowieści o zaczarowanych jeziorach, gdzie można spotkać duchy zakochanych do szaleństwa samobójców. Dla nich kobieta i dziecko to także siła robocza, a mąż, głowa domu ma prawo decydować o wszystkim.

Nie ukrywam, liczyłem trochę na przemycone między wierszami opowieści także o tych, którym z komuną było nie po drodze. Przeliczyłem się – już nie wypadało o nich pisać jako o wrogach ludu na usługach imperialistów, ale jeszcze nie można było mówić o nich bez emocji. Jeden z bardziej osobistych tekstów w tym zbiorze pochodzi od dziennikarza, który uciekł z zapadłej wsi do dużego miasta.

Ludzie różnie mówili o Ruskich. Ojciec odnosił się do nich życzliwie. Wierzyłem ojcu, bo nigdy nie krzyczał, bo źle patrzył na matkę, ilekroć dowiedział się, że złoiła mi skórę, bo w szafie miał nie tylko szablę, ale i ordery, bo poszedł z Ruskimi po lodzie na drugi brzeg rzeki. Był pierwszym partyjnym człowiekiem, jakiego poznałem. Trochę przesłonił mi świat swoją mądrością i dobrocią, ale nie żałuję tego, bo po latach okazało się, że to on miał rację, a nie sąsiedzi, którzy – jak matka – mówili, że Anders wróci na białym koniu i takich jak on powywiesza na suchych gałęziach.

Wojna domowa nie była tu żadną metaforą. Ostatni milicjant został zamordowany przez podziemie w roku 1955. Czas zabliźnił rany, poszły w zapomnienie urazy, pomyłki i uprzedzenia. Matka nie pyta już przy powitaniu, kiedy wybuchnie wojna.

Momentami bardzo ciekawy dokument pewnego stanu rzeczy i umysłów.

No Comments

Comments are closed.