Piekło jest cały czas tuż obok
Przeczytane / 26/07/2019

ISIS to było coś niespotykanego. W XXI wieku pojawiła się armia fanatyków, którzy w imię Boga i swojego kalifa siali zło na niespotykaną wcześniej skalę. Podobnie jak w przypadku komunizmu i hitleryzmu statystyki nie robią wrażenia, nie przemawiają do wyobraźni. Pojedynczy człowiek i jego cierpienie budzą nasze emocje. Tak jest z Shirin. Jazydzką nastolatką, która właśnie miała zdawać maturę i wybierała się na studia prawnicze. Zamiast do szkoły, trafiła do niewoli Państwa Islamskiego. Była przedmiotem, lalką do bicia, brutalnego seksu, okrutnej zabawy brodatych zwierząt. Swoją historię opowiedziała relatywnie beznamiętnym tonem Aleksandrze Cavelius już w Niemczech, gdzie trafiła cudem. Bo tylko cud mógł uratować pojedynczych Jazydów z piekła ISIS. „Shirin. Pozostanę córką światła” to zwykła opowieść. I właśnie ta świadomość sprawia, że czyta się ją ze łzami w oczach i zaciśniętymi z wściekłości zębami. Zwykła, bo takich historii jazydzi doświadczyli w ostatnim czasie mnóstwo. Tysiące. W historii tego niezwykłego narodu to był już 72. koniec świata. Wszystko dlatego, że jazydzi uważają się za najstarszą religię świata i szukają swoich korzeni bezpośrednio u najstarszego potomka Adama. Muzułmanie, zwłaszcza ultraradykalni sunnici uważają, że czczony przez jazydów anioł Malak-Taus to diabeł, a w konsekwencji cały naród to diabelski pomiot. Dlatego należy ich nie tylko…

Kalifat terroru

Jakim cudem banda świrów z nożami w zębach była w stanie stworzyć i prowadzić kilka lat twór, który – oprócz waluty i może uznania międzynarodowego – spełniał wszystkie przesłanki, by nazywać go państwem? Nienawidzony nie tylko przez państwa niesunnickie, przez potęgi światowe i wszystkich sąsiadów, ale i przez organizacje takie jak Al-Kaida, Hamas, Hezbollah, rozrastał się, zbudował struktury, był jak nowotwór. Był, albo i wciąż jest: mimo porażek w wojnie naziemnej, wciąż ma karnych żołnierzy na całym świecie. Oni czekają na sygnał, by mordować. Samuel Laurent miał doskonałych informatorów: byłych członków Państwa Islamskiego, nie bojowników, ale ludzi decyzyjnych, którzy albo uciekli przerażeni tym co robią, albo aktywnych islamistów, którzy mówili mu tyle, ile mogli. Bo wbrew pozorom Daesh bardzo zależy na opinii międzynarodowej. Opinii ludzi, którzy oferują raj. Albo piekło. „Kalifat terroru” nie jest łatwą książką, bo to nie jest reportaż, tylko próba usystematyzowania wiedzy na temat struktury Państwa Islamskiego. Próba odpowiedzi na pytanie, jakim cudem Al-Baghdadi doprowadził swój obłędny plan do takich rozmiarów. Mówiąc językiem Laurenta: „proklamowany 27 czerwca 2014 roku kalifat przypomina potwornego noworodka spragnionego ludzkiego mięsa”, ale ten demon ma także prawie perfekcyjną organizację. Wiele w Państwie Islamskim może budzić nasz wstręt, jednak zarządzanie finansami publicznymi jest…