Rzecz o beznadziei
Przeczytane / 27/06/2017

W Polsce na chorobach się zwyczajnie zarabia: robią to koncerny, robi to państwo, robią to lekarze. Oczywiście pacjent, który jest poniżany, poniewierany, lekceważony za wszystko obarcza odpowiedzialnością tego, kogo może złapać za rękę: lekarza. Paweł Reszka przygotowując się do napisania książki „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy” poznał szpital od środka. Zatrudnił się jako sanitariusz. Do tego przeprowadził szczere, bo anonimowe rozmowy z dziesiątkami lekarzy, także tych „na stołkach” i urzędnikami odpowiedzialnymi za stan polskiej służby zdrowia. Nawet jeśli jakąś część tych wypowiedzi zmyślił, to i tak obraz wyłania się przerażający i beznadziejny. System jest zaprojektowany tak, żeby z gigantycznych pieniędzy przeznaczanych na służbę zdrowia żyło się świetnie wszystkim, oprócz pacjentów. Na szczycie łańcucha pokarmowego są oczywiście ci, którzy trzymają w rękach decyzje warte miliardy złotych. Oni są panami życia i śmierci. Niżej są ci, którzy postanowili uszczknąć z pańskiego stołu i pracując w publicznych placówkach, tak naprawdę zarabiają fortuny w swoich klinikach, przychodniach, poradniach itp. To jest jedna ścieżka. Druga jest bardziej rozciągnięta: od tłustych misiów zarabiających grube pieniądze dzięki kilku wąskim specjalizacjom do młodych lekarzy wypruwających sobie żyły za darmo, żeby tylko móc tłuściochom spojrzeć zza pleców na ręce i czegoś się nauczyć. Młode koty oczywiście słusznie kalkulują,…