0
9.2/10
Podróż z Decem

Nic mi nie mówiło nazwisko Wojciecha Pogonowskiego, kiedy zobaczyłem jego debiutancką powieść „Prima aprilis. Nepomuk”. A powinno, bo człowiek bardzo ciekawy: za komuny krytyk literacki, potem wydawca i… przynęta policyjna w walce z mafią. Ciekawy tygiel? Nic dziwnego, że i powieść wyjątkowa. Lubię powieści nieoczywiste, Pogonowski najwidoczniej jako krytyk naczytał się już tyle liniowych historii, że postanowił pokazać coś innego. Naprawdę mnie wciągnęła budowa, struktura tej powieści, choć sama fabuła też jest interesująca. Pod warunkiem, że nie bierze się serio laurek z obwoluty. Redliński krzyczy: „Nareszcie panorama Polski Ludowej i snobistyczno-bananowej Warszawki”, Nowakowski (tak, tak – Marek) dokłada do pieca: „Rozmach epicki przypomina XIX-wieczną powieść-sagę”. Wolne żarty 🙂 Powieść rzeczywiście w głównym nurcie opowiada o mrocznych latach wczesnej komuny, tyle że robi to w sposób specyficzny. Nasz główny bohater – Dec – wychowuje się w rodzinie mimo wszystko odrealnionej. Tutaj naprawdę głęboki ukłon w stronę autora za niebywale plastyczny, żywy obraz tej rodziny mieszkającej w pięknym domu, pałacu, ulokowanym w najlepszej wówczas dzielnicy Warszawy. Matka Deca jest prawdziwą hrabiną, rozmawiającą z synem wyłącznie po francusku. Ojciec za to tępym trepem, a przez to wysokim urzędnikiem komunistycznej maszyny niszczenia ludzi. Rodzice się umówili, że Deca będą wychowywać „po bożemu”, a jego…