Bogactwo myśli, erupcja koncepcji i wymarzony efekt: Niepodległa
Przeczytane / 12/06/2021

Minęło już tyle czasu, że w świadomości Polaków całkowicie zamazały się koszmary zaborów, pulsująca myśl polityczna i niepodległościowa uciskanych rodaków z przełomu XIX i XX wieku, ale też radość z odzyskania po stu latach niepodległości. Wydaje nam się dzisiaj, że to było oczywiste: był Naród, był język, było terytorium, była tożsamość narodowa, więc powstało państwo, prawda? Nieprawda, było wówczas w Europie mnóstwo narodów w takiej sytuacji, a jednak pozbawionych własnego państwa.  Dzisiejsi badacze potrafią spojrzeć na ówczesne realia ze zdrowym, naukowym dystansem zarówno czasowym, jak i ideowym. Warto jednak spojrzeć na tamte czasy oczami kogoś, kto był w środku, a jednak umiał uczciwie przedstawić paletę poglądów i ruchów, które doprowadziły w efekcie do polskiej niepodległości. Wilhelm Feldman, autor „Dziejów polskiej myśli politycznej 1864-1914”, był znanym i ogromnie poważanym literatem i dziennikarzem, krytykiem i historykiem piśmiennictwa, publicystą i pracownikiem społecznym, organizatorem instytucji kulturalnych i dyplomatą. A przy tym był Polakiem dopiero z pierwszego pokolenia. „Wyszedł z chasydzkiej rodziny małomiejskiego ghetta na dalekich kresach podolskich, człowiek, który był Polakiem w pierwszem dopiero pokoleniu; potrafił, przylgnąwszy z entuzjazmem duszy młodzieńczej do kultury polskiej, służyć ofiarnie do ostatniego tchu Polsce i sprawie jej wyzwolenia” – pisze autor przedmowy do drugiego wydania „Dziejów” Leon Wasilewski….

Kogo zabija plaga, a kogo strach? Parę słów o „Pladze” Bartłomieja Świderskiego
Przeczytane / 01/06/2021

Polska literatura generalnie nie nadąża. Nie nadąża za światowymi trendami, za wydarzeniami, za językiem ulicy. Co zrobić, tak już jest. Dlatego trzeba się cieszyć, kiedy pojawiają się w księgarniach takie powieści jak „Plaga” Bartłomieja Świderskiego. Kawał soczystej, szybkiej opowieści o tym co mogło się wydarzyć tu i teraz. „Plaga” to dystopia o niekończącym się lockdownie – zapowiada wydawca i generalnie ma rację, ale jednak ta powieść jest też o innych sprawach. Głównym bohaterem pozornie jest Michał, scenarzysta, który zaczyna wariować w domowej kwarantannie i zaprzyjaźniać się z domową myszką. Michał stanie jednak oko w oko z szansą na przebicie muru i zobaczenie świata takim, jaki on jest naprawdę. I tutaj poznajemy prawdziwe zajęcie prawdziwego autora „Plagi”, bo wskakujemy w rollercoaster szybkiego, nowoczesnego montażu filmowego i pędzimy z naszymi bohaterami po okolicach Warszawy w klimacie postapokaliptycznej dystopii.  Ale ale – Michał tylko pozornie jest głównym bohaterem powieści. Prawdziwym bohaterem jest strach, w tej historii boją się wszyscy, tyle tylko, że każdy czegoś innego. Strach przestaje być w pewnym sensie przywiązany do swojego źródła, a staje się autonomicznym bytem. Dziewczyna Michała, świetnie zarysowana postać- mimo że formalnie praktycznie nieobecna na łamach książki, to wciąż wpływająca na akcję –  mówi w pewnym momencie tak:…

Historia spowiedzi po francusku
Przeczytane / 14/02/2021

Chciałem poczytać o spowiedzi i pokucie w kontekście judaizmu i pierwszych chrześcijan, a trafił w moje ręce esej francuskiego profesora Jeana Delumeau „Wyznanie i przebaczenie” z nieco mylącym podtytułem „Historia spowiedzi”. Mimo wszystko to nie był stracony czas.  Przebaczenie to zdecydowanie najcenniejszy wkład chrześcijaństwa w historię ludzkości, z tym pan profesor nie polemizuje, choć widać, że przygląda się wierze i religii z uczciwym, naukowym dystansem. Kościół, spowiedź, pokuta, rozgrzeszenie – te tematy oglądamy na tle zmian w myśleniu i zachowaniu społeczeństwa francuskiego. Nie jest to dzieło wyczerpujące temat, ale nie tego przecież oczekujemy do eseju. Na wielki plus trzeba polskiemu czytelnikowi zaliczyć ogromną liczbę cytatów z dzieł w naszym kraju albo całkowicie nieznanych, albo skrajnie niepopularnych. Delumeau pozwala sobie na poważne pytania we wnioskach kończących pracę. „Czy w naszej dzisiejszej cywilizacji jest jeszcze miejsce – w religii czy poza religią – na niczym nie wymuszone wyznanie i przebaczenie? (…) Otóż jednym z największych problemów Zachodu jest obecnie rozpad kodeksu moralnego, którzy nasi przodkowie w mniejszym czy większym stopniu akceptowali. Cywilizacja zachodnia albo upadnie przez to, że straci wszystkie swoje punkty odniesienia, albo spróbuje znaleźć sobie jakąś etykę, którą można by zresztą dostosować do wymogów czasu i której kryteria byłyby do…

Miało zachęcić? Na pewno nie zniechęciło
Przeczytane / 13/02/2021

„Przewodnik dla zniechęconych spowiedzią i mszą świętą” ojca Tomasza Pawłowskiego to książeczka dla wszystkich, którzy chcą sobie przypomnieć po co właściwie jest spowiedź, pokuta i msza święta, ale nie za bardzo chcieliby rozbudowanych i gęstych rozważań filozoficznych, a wolą konkretne uwagi praktyka.  Dobra to książeczka, bo życiowa. Nie ma w niej kazań, nie ma teologii teoretycznej, jest za to prosta jak łaska Pańska koncepcja pojednania się z Bogiem. Można spojrzeć na siebie niejako zza kratki konfesjonału. Dobre to i pożyteczne. Na pewno na każdej drodze, co jakiś czas warto się zatrzymać i spojrzeć na siebie oczami kogoś, kogo doświadczenie przerasta nasze, choćby nie wiadomo jak bogate, ale jednostkowe, indywidualne.

Kolejny szczęściarz z Gusen 

Obóz w Gusen – filia, która przerosła obóz-matkę w Mauthausen – był naprawdę piekłem. Nie był tak wielki i tak znany jak Auschwitz czy Majdanek, ale trafić tam, to był wyrok śmierci. Obóz przyklejony do kamieniołomów stał się grobem dla większości więźniów. Zbigniew Wlazłowski przeżył.  „Przez kamieniołomy i kolczasty drut” to opowieść młodzika, studenta medycyny, który został aresztowany, osadzony w ciężkim więzieniu na Montelupich w Krakowie, a stamtąd trafił do Gusen. Tam miał zdechnąć z głodu i pracy ponad siły. Udało mu się przeżyć. Nakłamał, że jest artystą-rzeźbiarzem i trafił do komanda tworzącego kamienne i drewniane cudeńka dla obozowych znawców sztuki z trupimi czaszkami na mundurach. Potem znów zaryzykował: przyznał się, że studiował medycynę i pracował dorywczo w szpitalu. Trafił do obozowego rewiru. Przeżył. Dzięki niemu mamy doskonale precyzyjny opis organizacji szpitala, nazwiska lekarzy i więźniów pracujących w rewirze.  Mamy też wyjątkowy w literaturze obozowej opis seksualności za drutami. W Gusen – podobnie jak w innych obozach – narastał potężny problem homoseksualizmu wśród więźniów, ale również wśród załogi. Oczywiście chodziło przede wszystkim o więźniów funkcyjnych, a nie o muzułmanów. W Gusen postawiono z dom publiczny – puff, gdzie sprowadzono więźniarki z Ravensbruck jako prostytutki. Miały one obietnicę, że po trzech…

Kobiety z bloku 10

Auschwitz jest dzisiaj nie jedynym z obozów, ale symbolem wszystkiego co z człowiekiem zrobiła niemiecka, narodowo-socjalistyczna ideologia. A barak nr 10 mógłby być symbolem tego, jak w obliczu ludobójstwa zachowywała się ówczesna niemiecka medycyna.  Barak, czy jak wolą niektóry go nazywać – blok, numer 10 miał specjalny status w Auschwitz. Tam właśnie przeprowadzano eksperymenty medyczne na kobietach. Koszmarne, nieuzasadnione, okrutne. Hans Joachim Lang podjął próbę usystematyzowania piekła w książka ?Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz?. Czy mu się to udało?  To dość uczciwie pod względem faktograficznym przygotowana książka, ale mimo wszystko przeznaczona dla czytelnika, który pierwszy raz sięga po opracowanie dotyczące tego tematu. Jest więc  konkretny opis systemu zbrodni – od kwestii technicznych, wręcz budowlanych, do struktury zarządzania, jakbyśmy to dzisiaj nazwali. Są też oczywiście opisane główne, doskonale znane badaczom, zbiory doświadczeń medycznych związanych między innymi ze sterylizacją chemiczną, chirurgiczną i rentgenowską, koszmarną kolekcją szkieletów i inne. Czego brakuje? Tutaj dopiero rozpościera się ogrom miały plam, które wciąż czekają na wypełnienie.  Ale czy to znaczy, że nie warto przeczytać ?Kobiet z bloku 10?? Mimo wszystko warto, nawet jeśli ktoś jest już obeznany z tematyką. Jest tam parę ciekawych informacji, których polscy autorzy dotychczas nie akcentowali, albo wręcz nie…

104 nuty w pogrzebowym marszu Mauthausen

Historia mówiona to ciekawy projekt, w którym opowiadają świadkowie. „Ocaleni z Mauthausen” jest zbiorem wypowiedzi, krótszych lub dłuższych opowieści stu czterech więźniów obozu Mauthausen, którzy przetrwali piekło.  Wszystkie książki na temat obozów koncentracyjnych można było dotychczas podzielić na dwa rodzaje: albo były to prace naukowe badaczy bazujących na dokumentach historycznych i wspomnieniach świadków, albo autobiograficzne relacje byłych więźniów. Obie te formy prawie zawsze próbowały dotrzeć do obiektywnej prawdy na temat tego, co się wówczas wydarzyło. „Ocaleni z Mauthausen” jest czymś zupełnie innym. Tutaj nie chodzi o żaden obiektywizm, bo niby w jaki sposób obiektywnie zmierzyć i opisać rozpacz, niewyobrażalne cierpienie milionów ludzi? To niemożliwe. Można natomiast zbliżyć się do lawy bólu czytając tak zróżnicowane pod każdym względem relacje świadków, którym dobry Bóg pozwolił przeżyć, także po to, żeby złożyli świadectwo. Są tu ludzie prości, niewykształceni robotnicy i profesorowie, są wierzący i niewierzący. Profesor Jerzy Kochanowski pisząc o tej książce zanotował: „Wyjątkowo plastyczny, działający na wyobraźnię obraz, pokazuje niezwykłe zróżnicowanie obozowego świata. Mimo że z pewnością nie jest to lektura łatwa, to jednocześnie pasjonująca, od której trudno się oderwać”. Ma rację. Na pewno nie jest to książka, od której bym polecał zacząć poznawanie obozów koncentracyjnych, ale z pewnością jest to książka,…

Dachau

Książki pisane przez byłych więźniów obozów koncentracyjnych czasem – nie zawsze – mają jedną olbrzymią wadę: ich autorom wydaje się, że przez fakt bycia w środku piekła, mają jego najlepszy ogląd. Tak nie jest. Więźniowie, którzy później poświęcili mnóstwo czasu i energii na zgłębianie źródeł, dokumentów które udało się uchronić przed zaginięciem lub zniszczeniem, mają dużo szersze spojrzenie. Tak właśnie zrobił Teodor Musioł w książce „Dachau 1933-1945”. Opisać najstarszy i najdłużej działający obóz koncentracyjny to poważne zadanie. Blisko połowę objętości tej książki stanowią przypisy, bibliografia i aneksy – dokumenty źródłowe. To ogromnie bogata kopalnia wiedzy i mapa drogowa dla poszukiwaczy kolejnych odkryć. Co ciekawe, tradycyjnie już najkrótszy rozdział traktuje o doświadczeniach medycznych prowadzonych na więźniach.  

Mauthausen, Gusen, zagłada

Kolejna opowieść więźnia, któremu udało się przeżyć obóz. Tym razem był to obóz Mauthausen, a właściwie jego pobliska filia w Gusen. Stanisław Dobosiewicz – nauczyciel, pisarz – trafił tam z Dachau. Miał dużo szczęścia, przeżył.  „Mauthausen/Gusen. Obóz zagłady” jest najlepiej moim zdaniem napisaną książką na temat tego obozu. Autor nie opierał się wyłącznie na własnej pamięci, ale odrobił lekcję obiektywnego badacza – przekopał wiele źródeł, dzięki czemu jego opowieść staje się czymś dużo więcej niż tylko (czy aż!) pogłębionymi wspomnieniami. Na uwagę zasługuje sam układ książki. W dwunastu rozdziałach autor konkretnie omawia poszczególne zagadnienia składające się na koszmarną całość: od kwestii technicznych zbudowania i utrzymania obozu, przez strukturę władzy formalnej i nieformalnej, metody doprowadzania do zagłady więźniów i ostatni etap wyzwolenia obozu. Dla mnie oczywiście najciekawszy był – najkrótszy! – rozdział poświęcony eksperymentom pseudomedycznym. Dobre, mocne, konkretne.

Stutthof z przymrużeniem oka

Obóz koncentracyjny oczami więźnia, który… traktuje okropieństwa wokół niczym ponury żart? Pierwszy raz czytałem coś takiego i powiem szczerze: to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć mechanizmy rządzące w obozach koncentracyjnych. „Las bogów” naprawdę daje zupełnie inne spojrzenie.  Balis Srouga był litewskim profesorem, humanistą. Litwini kolaborowali z Niemcami, ale w pewnym momencie postawili się Hitlerowi, a w rewanżu kilkuset intelektualistów zostało dla przykładu wysłanych do obozu koncentracyjnego Stutthof. Wśród nich był nasz profesor. Jego opis obozowego życia mocno odstaje od tego, co znałem dotychczas. Nie ma tutaj dramatycznej martyrologii, jest… ironia, sarkazm, żart. Naprawdę. Obozowy świat był dla teatrologa, poety i prozaika czymś tak nierealnym, jak głód i wszechobecna śmierć. O kunszcie profesora świadczy to, że umiał po wojnie opisać to w taki sposób. „Nie bądź osłem, czemu się szarpiesz? Jeśli będziesz tak robić, tygodnia nie wyżyjesz. Nie zwracaj uwagi na klątwy, w obozie klną wszyscy. Tu trzeba umieć kląć – inaczej krzyżyk. Klątwa potrzebna jest tutaj do życia, jak chleb i powietrze. Spójrz tylko, jak ja pracuję. Kręcę się i tyle. I nikt mnie jeszcze dzisiaj nie sklął”.