Czas na tożsamość

18/11/2019

Są autorzy, do których podchodzę z ogromnym szacunkiem, prawie że na kolanach. Wiem po prostu, że czeka mnie intelektualna przygoda na wiele miesięcy, bo po lekturze zostają w głowie pytania i tezy do rozważania przez długi czas. Taki jest Francis Fukuyama, którego „Tożsamość” kupiłem parę tygodni temu i wciąż nie mogę powiedzieć, że wiem, co dokładnie chciał powiedzieć. Wiem za to bardzo precyzyjnie, na jakie pytania szukam odpowiedzi we własnej głowie.fukuyama

„Tożsamość. Współczesna polityka tożsamościowa i walka o uznanie” – taki ma pełny tytuł najnowsza, wydana oryginalnie w 2018 roku, książka autora terminu „końca historii”. Autor zmierzył się tym razem z szansą na odzyskanie, czy bardziej – uzyskanie, przez nas wszystkich podmiotowości historycznej. O ile dotychczas lewica walczyła o grupy uważające siebie za wykluczone (od LGBT do niepełnosprawnych), a prawica miała na ustach narody, to nadchodzi czas podniesienia głowy przez większość, która dzisiaj najbardziej czuje się dyskryminowana. Tak jest w Ameryce z białymi, heteroseksualnymi i religijnymi mężczyznami, tak samo w Polsce czuje się rzesza drobnych przedsiębiorców i masa osób pracujących za najniższą krajową.

Tożsamość jest dzisiaj motywem przewodnim wielu zjawisk politycznych, od nowych populistycznych ruchów nacjonalistycznych, poprzez bojowników islamskich, po kontrowersje, do których dochodzi na kampusach uniwersyteckich. Nie uciekniemy do myślenia o sobie i naszym społeczeństwie w kategoriach tożsamościowych. Ale musimy pamiętać, że głęboko zakorzeniona w każdym z nas tożsamość nie jest ani stała, ani niekoniecznie dana nam dzięki pochodzeniu. Tożsamość można użyć do dzielenia, ale też, jak niegdyś, do integrowania. To w ostatecznym rachunku będzie lekarstwo na populizm naszych czasów.

Wiele jest w „Tożsamości” odniesień do Polski i PiSu. O ile jednak tam, gdzie autor wprost przywołuje partię Jarosława Kaczyńskiego to zwykle strzela kulą w płot, to spore fragmenty pokazujące krótkowzroczność lewicowego programu budowy państwa pasuje idealnie. Trzeba przyznać, że mimo internetu, globalnej wioski i błyskawicznego przepływu informacji wciąż nie potrafimy się uczyć na błędach, które doprowadziły wiele państw na skraj upadku dawno temu.

Socjaldemokratyczna lewica zapędziła się w ślepy zaułek: jej stale rozrastający się program budowy państwa opiekuńczego zderzył się w burzliwych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku z rzeczywistością ograniczeń budżetowych. Rządy zareagowały na trudności drukowaniem pieniędzy, co doprowadziło do inflacji i kryzysu finansowego – programy redystrybucyjne rodziły pokrętne bodźce, które zniechęcały ludzi do pracy, oszczędzania i przedsiębiorczości, co z kolei pomniejszało tort przewidziany do redystrybucji. Nierówności pozostały i głęboko się zakorzeniły.

Fukuyama wciąż bardzo konsekwentnie porusza się w terminologii XIX-wiecznej, z podziałem na prawicę i lewicę, choć sam pokazuje dobitnie, że te etykiety są dzisiaj kompletnie nieprzystające do rzeczywistości. Ale znowu: pisze on o świecie w którym zachodzą zjawiska dopiero oczekiwane w Polsce. Uczmy się i wyciągajmy wnioski. Czy Prawo i Sprawiedliwość już tak robi? Czy robi to Konfederacja?

Godne uwagi jest jednak to, jak prawica przejęła od lewicy język i koncepcję tożsamości: myśl, że moja konkretna grupa jest prześladowana, że jej sytuacja i cierpienia są niewidoczne dla reszty społeczeństwa oraz że cała społeczna i polityczna struktura odpowiedzialna za ten stan rzeczy (czytaj: środki masowego przekazu i elity) musi być roztrzaskana. Polityka tożsamościowa to soczewka, przez którą ogląda się teraz większość problemów społecznych w całym ideologicznym spektrum.

Obok tożsamości rozumianych wąsko, jest też tożsamość narodowa – coś co w Polsce wydaje się oczywiste, ale wcale takie nie jest. To nie jest tylko kwestia historii, języka, kultury, zespołu doświadczeń, to coś więcej.

Tożsamość narodowa rozpoczyna się od wspólnej wiary w legalność systemu politycznego kraju, niezależnie od tego, czy ten system jest demokratyczny, czy nie. Tożsamość może być zawarta w prawach i instytucjach, które decydują o tym, na przykład, czego dzieci będą się uczyć w szkołach o przeszłości kraju albo jaki język zostanie oficjalnie uznany za narodowy.

„Tożsamość” nie jest książką łatwą. Fukuyama tradycyjnie wciąga czytelnika w podróż po historii i kontynentach. Pokazuje świat z innej perspektywy, jakby wyprzedzał zjawiska mające dopiero nadejść. Mam jednak wrażenie, że on ma jakiś enty zmysł, który pozwala mu z niewielkich przesłanek wyciągać głębokie wnioski. I rzadko się myli.

No Comments

Comments are closed.