Konspiracja na najwyższym poziomie

Kim jest autor „Altar of bones”, widniejący na okładce pod nazwiskiem Philip Carter, to jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic wydawnictwa Simon & Schuster. Wiadomo, że to pseudonim jednego z najbardziej popularnych dzisiaj pisarzy. Krytycy spekulują, że to może być Harlan Coban lub Stephen King. Mi bardziej wygląda na Dana Browna. Jakby nie było, „Altar of bones” to kwintesencja tego, co w literaturze konspiracyjnej najlepsze. Jedyne co trochę mi przeszkadza, to ewidentnie zbyt duża radość autora w widowiskowych pościgach i strzelaninach, ale cóż. Zoe Dmitroff na co dzień zajmuje się pomaganiem ofiarom przemocy domowej. Nie utrzymuje kontaktu z matką, która jest głową rosyjskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. Pewnego dnia zostaje znaleziona zamordowana kobieta, wyglądająca na bezdomną. Głęboko w gardle ma kartkę z adresem Zoe, a ostatnie słowa jakie słyszą przypadkowi przechodnie próbujący ją reanimować dotyczą ołtarza kości. Zoe szybko odkrywa, że ofiara to jej babcia, którą uważała od wielu lat za zmarłą. Morderca atakuje także Zoe, jednak udaje jej się ujść z życiem. W skrzynce na listy znajduje przesyłkę od babci. Dowiaduje się z niej, że została nową Strażniczką ołtarza. List jest przepełniony zagadkami, które Zoe musi rozwiązać, żeby spełnić swoje nowe obowiązki. Ołtarz kości jest w rzeczywistości miejscem schowanym głęboko…