Tajemnica tryszczyńskich pól

Na przełomie września i października 1939 roku w podbydgoskim Tryszczynie Niemcy ulokowali miejsce straceń. Wiadomo na pewno, że w rowach strzeleckich zostało zamordowanych i zakopanych ponad tysiąc osób. Do dzisiaj trwa spór, czy wśród zamordowanych były harcerki. Niektórzy zarzucają mistyfikację dokumentacji, celowe ukrywanie tej akurat grupy ofiar. Inni mówią, że to mit. Jak było naprawdę? Od razu po wojnie, już 27 kwietnia 1945 roku do Tryszczyna przywieziono grupę trzydziestu ss-manów z koronowskiego więzienia, którzy odkopali 89 ciał. Nie było przy tej ekshumacji władz sądowych ani lekarza. Nie sporządzono również żadnego protokołu oględzin. 4 maja 1945 roku do Tryszczyna pojechała komisja do zbadania grobów pomordowanych. Świadków zbrodni przesłuchiwali i dokonywali oględzin miejsca przewodniczący Pomorskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej Wojciech Wiechno, członek prezydiów PWRN Klepczarek (brak imienia), członek PWRN Roman Tadeusz, ksiądz dziekan Konopczyński, starosta powiatowy Michalski oraz lekarz powiatowy dr Wnuk. Jak czytamy w protokole, komisja odkryła ?zwłoki w stanie rozkładu daleko posuniętego, o zachowanych gdzie niegdzie częściach ubrania i obuwia, leżą twarzą w dół, jedne za drugimi, w linii krętej, bądź też jedne na drugich, a gdzieniegdzie w pozycji kolanowo-łokciowej. Na tyłogłowin widnieją pojedyncze lub wielokrotne otwory wielkości pocisku pistoletowego z brzeżnymi pęknięciami. Zwłoki leżą w trzech grupach. Pierwsza naprzeciwko leśniczówki,…