Nowoczesny endek z wysokiego piętra
Przeczytane / 24/11/2012

Bardzo lubię czytać Ziemkiewicza w celach terapeutycznych. Po prostu, czasem człowiekowi potrzeba legitymizacji i elokwentnego wyrażenia własnych poglądów. Kiedy Ziemkiewicz analizuje zjawiska na polskiej scenie politycznej, w sferze medialnej, personalnej – czuję, jakbym czytał własny, nigdy nienapisany esej dotyczący tych spraw. Lekkość pióra, erudycja codziennego zjadacza niusów także z mniej eksponowanych stron i adekwatna dosadność ocen – za to wszystko można Ziemkiewicza cenić chyba nawet bardziej, niż za prozę. Gorzej, kiedy Ziemkiewicz zabiera się za mentorstwo.   W „Myślach nowoczesnego endeka” gros książki zawierają właśnie rozważania, które muszą zmierzać (i oczywiście zmierzają) w stronę tych samych wniosków, co we wszystkich poprzednich pracach autora „Polactwa”. Jeśli Ziemkiewicz modyfikuje któreś ze swoich tez, to tylko nieznacznie. Tym razem, przykładowo, nie twierdzi już, że Adam Michnik jest demiurgiem jakiegoś układu, ale raczej że jest jego produktem. Może o dla miłośników „Michnikowszczyzny” ma jakieś znaczenie – dla większości jestem przekonany, że jest absolutnie obojętnym niuansem.   I z takąż przyjemnością sytego narcyza czytałem „Myśli nowoczesnego endeka”. Niestety, do czasu, kiedy Rafał Ziemkiewicz postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami dotyczącymi recepty na polski kisiel. Fakt, że tę katastrofę zapowiadał już od pierwszych stron. Genezą „Myśli” miały być spotkania z czytelnikami, którzy nieusatysfakcjonowani samymi analizami, domagali się…