Podróż z buntownikiem

03/07/2015

„Historie autorytetu wobec kultury i edukacji” Lecha Witkowskiego to nie jest przeciętna książka z pogranicza filozofii, socjologii, pedagogiki. Nie tylko ze względu na objętość: ale z ręką na sercu, to 800 stron prawdziwej uczty dla każdego, kto lubi niepokorne umysły ubrane w tak rzadko dzisiaj spotykaną kunsztowną polszczyznę.

51998-historie-autorytetu-wobec-kultury-i-edukacji-lech-witkowski-1Książki naukowe, a takie w zdecydowanej większości produkują profesorowie, są generalnie zarówno użyźniające naukową glebę, jak i koszmarnie nudne dla czytelnika spoza grona wzajemnie się cytujących pracowników uczelnianych. To nie jest polska skaza – tak się dzieje na całym świecie. Jeśli ktoś napisze książkę, która dociera do umysłów bardziej otwartych niż akademickie, staje się gwiazdą. Taką gwiazdą już jest prof. Lech Witkowski, a „Historią autorytetu” tylko umocnił swoją pozycję na firmamencie.

Autorytet w ogóle jest (czy raczej do czasu wydania tej książki BYŁ) zaniedbanym terminem i zjawiskiem. Nie za bardzo było wiadomo kto miałby się nim zająć: pedeutologia? psychologia? socjologia? filozofia? Całe szczęście, że pochylił się nad nim prof. Witkowski, bo dzięki temu dostaliśmy do rąk dzieło, które wykracza poza partykularne ramy jednostkowych nauk. Jednak nie wartość naukowa – choć jest nie do przecenienia – a język, jakim posługuje się autor, sprawia, że „Historia autorytetu” trafia do mojej listy najważniejszych książek XXI wieku. Mała próbka:

Autorytet jest zwykle beznadziejnym wyzwaniem, zmarnowanym i zmarniałym z winy zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników, razem będących nieświadomymi ofiarami jego perwersyjnych wcieleń i perfidnych działań, a także zakładnikami własnej niemożności walki o dopełnianie, będącego zawsze w drodze, człowieczeństwa.

Prof. Witkowski nie oszczędza nikogo. Pisząc o autorytecie jest pesymistą: środowiska uniwersyteckie, edukacji, polityki, Kościoła, mediów nie pozwalają mu na optymizm. Upadek autorytetu, a właściwie potrzeby posiadania autorytetu, dotyka i zaraża wszystkie sfery życia publicznego. Konsekwencje są koszmarne: upadek myśli, ducha, rozsądku. Najbardziej gorzka będzie ta lektura dla środowisk naukowych, na których profesor Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej w Bydgoszczy (!!!) nie zostawia suchej nitki:

Książka jest przejawem buntu, jakkolwiek by był pesymistyczny, a tym bardziej poddany samokrytycznej autorefleksji i sprzężony z wysiłkiem samokształceniowym; buntu, który odkrywa w świecie autorytetów akademickich mnóstwo artefaktów, tworzonych coraz bardziej na potęgę przez niektóre podręczniki, nawyki czołowych osób „na katedrach”, gdzie zamiast autentycznych depozytariuszy i spadkobierców wielkich tradycji dyscyplin i ich najważniejszych postaci i ich spuścizny myślowej, zarazem zdolnych sprostać roli nadawania im nowych ważnych impulsów rozwojowych, mamy często do czynienia z nominalnymi „dzierżycielami” katedr, rytualizującymi swoje pozycje, psującymi własnym nieuctwem dostęp do tradycji i do wielowymiarowych tropów otwartych w całej humanistyce dla życiodajnego sprzyjania najlepszym z kolejnych pokoleń, w tym zwłaszcza lepszym od siebie.

To nie jest przyjemna lektura, w sensie poznawczym. W sensie estetycznym: to cudowna podróż po filozofii, literaturze, socjologii w poszukiwaniu sensu autorytetu. Na drodze spotkamy Ubu króla, Hegla, Heideggera, Jaspersa, Ricoeura, Witkacego, Miłosza, Mrożka, Chwina i wielu, wielu innych. Na upalne dni i ciężkie od temperatury wieczory, wymarzona lektura.

Wrap Up

  • 10/10
    temat
  • 10/10
    język
  • 10/10
    wartość edytorska

Pros

Cons

No Comments

Comments are closed.