W klatce z Goliatem

04/09/2019

Nie jest mi łatwo pisać o książce Krzysztofa Pietrzaka „Niepokonany”. Nie tylko dlatego, że wiele wydarzeń przez niego opisywanych widziałem na własne oczy, byłem mniej czy bardziej zaangażowany. Mam problem z klasyfikacją tej książki. Ani to autobiografia, ani dokument. Najbliżej do prawie zapomnianego dzisiaj gatunku reportażu uczestniczącego. Tyle że Krzysztof nie ma za grosz autorskiego dystansu, bo jak mógłby mieć, skoro na szali była jego rodzina? Jedno jest pewne, to nie jest książka z gatunku lokalnej ciekawostki. Krzysztof odsłania kulisy funkcjonowania polskiego państwa – bo jego tartak mógłby stać wszędzie, w każdym polskim mieście i byłoby tak samo. O ile właścicielem byłby taki kozak jak Pietrzak. pietrzak

Zacznę od przykrych informacji. To nie jest książka dla purystów językowych i czytelników szukających wrażeń literackich. Ewidentnie autor się spieszył, zabrakło nie tylko redakcji, ale i zwykłej korekty. Literówki, poucinane zdania – to niestety haczy przy czytaniu. Tylko że Krzysztof nie chciał się mierzyć z Kapuścińskim, tylko wsadzić kij w mrowisko, wykrzyczeć całemu światu prosto w twarz, że król jest nagi. I zrobił to pierwszorzędnie.

Bydgoszczanie historię tartaku znają doskonale, ale w Polsce jest to wciąż jeszcze temat nieznany. W największym skrócie: tartak stał na terenie, który był przeznaczony pod drogę. Wiceprezydent Bydgoszczy, jak twierdzi właściciel, złożył korupcyjną ofertę, która została odrzucona. Od tego zaczęło się piekło Krzysztofa Pietrzaka i jego rodziny. Dziesiątki kontroli, włącznie z ABW, skandalicznie niska wycena, błędy formalne przy wywłaszczeniu (m.in. decyzje na działki nieżyjących już ludzi), wreszcie nielegalna i nieudolna egzekucja w trakcie której zniszczono lub zagubiono (!) mnóstwo drogich maszyn, unieważniona zresztą potem przez ministra. Przeciwko jednej rodzinie wytoczono wszystkie działa: urzędowe, medialne, hejterów. Wszystko na nic. Pietrzaków nie dało się złamać, nie dało się sprowokować. Łobuz, chłopak z tartaku poznał prawo na tyle, że wygrywa wszystko – legalnie, sądownie, administracyjnie. I zapewnia, że każdy kto podniósł rękę lub pieczątkę na jego rodzinę, odpowie osobiście, personalnie. W pełni zgodnie z prawem.

To historia na film. Ale póki go nie ma, polecam przeczytać „Niepokonanego”. W dystrybucji podziemnej, szukajcie grupy na FB „Niepokonany”.

No Comments

Comments are closed.