Wojna Klary, czyli nic nie jest proste

22/12/2012

W dominującej narracji dotyczącej relacji polsko-żydowsko-niemiecko-radziecko-ukraińskich na terenach najpierw należących do Polski, potem od okupacją radziecką, następnie niemiecką, przez lata znów radziecką a dzisiaj pod jurysdykcją ukraińską razi przede wszystkim płytkość i powierzchowność. Jedni pod wrażeniem Grassa i jemu podobnych widzą w Polakach samo zło, inni zło upatrują wyłącznie w Niemcach, Ukraińcach, NKWD albo… Żydach. Prawda była tak bardzo skomplikowana, że wymykająca się prostym osądom. Autobiografia, choć spisana w tej formie dużo po wojnie, to oparta na pisanym ówcześnie pamiętniku, Klary Kramer jest w anglojęzycznym świecie bardzo znana. W Polsce – wcale, choć istnieje niedawno wydany przekład „Clara’s war” na język polski. Zastanawiałem się, dlaczego? Jedyna odpowiedź, która przyszła mi do głowy to strach. Strach polskich historyków i mediów przed niewiarą gawiedzi, że świat jest po prostu bardziej skomplikowany niż tego wymagają dzisiejsza zero-jedynkowa percepcja odbiorców.

 

Proszę spróbować sobie wyobrazić scenariusz filmu. We wrześniu 1939 roku do małego miasteczka na polskich kresach wschodnich, gdzie żyje pięć tysięcy średnio ortodoksyjnych Żydów wjeżdżają uśmiechnięci Niemcy. Robią sobie pamiątkowe zdjęcia, oglądają zabytki i wyjeżdżają. Żydzi wiedzą oczywiście, czym jest faszyzm – mieszka tutaj przecież grupa uchodźców z Rzeszy, która nie pozostawia złudzeń co do intencji Hitlera. Ale po dwóch tygodniach do miasteczka wkraczają sowieci, których Żydzi – pamiętający doskonale ich dokonania sprzed raptem dwudziestu paru lat – boją się bardziej niż Niemców. Jak się okazuje, mają rację, choć Rosjanom nie w głowie holokaust, zachowują się jak barbarzyńcy w ogrodzie. Kiedy Hitler zrywa pakt Ribbentrop – Mołotow, Rosjanie pokazują swoją prawdziwą twarz. Z więzienia wypuszczają wszystkich przestępców – oprócz więźniów politycznych, wśród których jest spora grupa Żydów osadzonych za antysowieckie wystąpienia na długo przed wojną. NKWD morduje ich wszystkich. Kiedy Niemcy zbliżają się do miasteczka, sowieci robią coś straszliwego. NKWD używa agresywnych psów, które masakrują twarze setek pomordowanych tylko po to, żeby Niemcy nie mogli ustalić ich tożsamości. Obłęd? To dopiero początek.

Niemiecka okupacja od pierwszych chwil jest nastawiona na eksterminację Żydów. Są oni mordowani na ulicach bez żadnego powodu. Ich życie jest regulowane setkami często sprzecznych przepisów, za złamanie każdego z nich jest tylko jedna kara – śmierć. Podobnie jak w wielu innych miastach Galicji, Niemcy ogłaszają zakres terytorialny getta, do którego każdy Żyd musi się w ciągu tygodnia przeprowadzić. Za pozostawanie poza jego obrębem jest jedna kara – śmierć. Ojciec Klary jest przedwojennym właścicielem fabryki, relatywnie zamożnym, szuka jakiegokolwiek rozwiązania mogącego uratować rodzinę. Wyjazd na lewych dokumentach nie wchodzi w grę – Niemcy zacieśniają pętlę. Przeprowadzka do getta oznacza niechybną śmierć. Jeśli nie od niemieckiej kuli, to z głodu albo tyfusa lub innej zarazy. Każdego dnia Klara notuje kolejnych członków rodziny i znajomych, którzy zostali zamordowani.

 

Jak deus ex machina pojawia się na scenie folksdojcz. Znany w całym miasteczku prostak i antysemita. Proponuje im schronienie w bunkrze – zamaskowanej piwnicy domu… Klary, który jako folksdojcz może sobie po prostu przywłaszczyć w majestacie prawa. Rodzina Klary ma wiele obaw, ale nie mając alternatywy zgadza się na azyl. Tym bardziej, że Valentine Beck nie chce od nich nic. Po prostu wyciąga pomocną dłoń ryzykując życiem swoim, swojej córki i żony.

 

Mieszkają w tym bunkrze 18 miesięcy. Nie są tam sami: Beck co jakiś czas przygarnia Żydów, albo godzi się na przygarnięcie przez rodzinę Klary osieroconych żydowskich dzieci. Ostatecznie w niewielkim bunkrze pod mieszkaniem folksdojcza, w którym czasowo mieszkają też SS-mani, żołnierze Wehrmachtu i inni Niemcy, wojnę przeżywa 18 Żydów, trzy rodziny. Bunkier nigdy nie stał się ich domem. To była wciąż poczekalnia przed śmiercią. Każdy dzień, był dniem cudu przeżycia. Nawet jeśli miejsce do spania było ściśle reglamentowane – na jedną osobę przypadało 35 centymetrów, więc wszyscy spali na boku – to wciąż byli żywi. Często jedli co kilka dni, często przez kilka dni musieli się obywać bez wody, ale żyli. Jest między nimi bardzo zamożne małżeństwo farmaceutów – jedyni Żydzi od których Beck brał – oczywiście póki mieli – „czynsz”. To właśnie małżeństwo było przez Klarę znienawidzone tak bardzo, jak naziści.

 

Często przez podłogowe deski chodzą ich głosy gości Becka. Młody żołnierz przechwalający się, że własnoręcznie zabił 72 Żydów, policjant twierdzący, że szkoda kuli na zabicie Żyda. Tańczący przy muzyce z radia z Alą – córką Becka. Ale też i najście ukraińskiej policji, która dostała informacje, że Beck ukrywa Żydów. Wściekłość młodego żołnierza – za którego w tej akurat chwili modli się kilkunastu Żydów pod podłogą – na sugestię, że w jego otoczeniu są ukrywani Mojżeszowi sprawia, że Ukraińcy odpuszczają.

 

I teraz proszę sobie wyobrazić, że na pierwszą wigilię Bożego Narodzenia Beckowie zapraszają rodzinę Klary. Wychodzą oni z bunkra i siadają wczesną nocą przy wigilijnym stole. Klara nie może się nadziwić, że chrześcijanie w tak świątecznym dniu jedzą… rybę po żydowsku. Dają sobie prezenty. Żydzi dołączają się do śpiewania kolęd.

 

Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej rodzina Klary tylko słyszy. Getto w ciągu dwóch dni przestało istnieć. Niemcy zamordowali kilka tysięcy Żydów. Ich jęki, płacz i strzały było słychać przez grube mury piwnicy. Mieszkańcy bunkra w milczeniu próbowali odmówisz Kadysz.

 

Kiedy wojna się kończy, miasteczko trafia znów po sowiecką okupację. Beck jako folksdojcz zostaje aresztowany i grozi mu Syberia. Ratuje go zapłakana Klara, która z najmłodszymi uratowanymi przez niego dziećmi idzie ze swoim pamiętnikiem w ręku do oficera NKWD błagać o jego życie.

 

Koszmar trwa. Wszyscy – zarówno Żydzi jak i Beckowie – uciekają na tereny Polski. Okazuje się szybko, że to już nie jest Polska, tylko protektorat sowiecki. Rodzina Klary ucieka dalej, nielegalnie przedostaje się do Izraela. W PRL zostają ich wybawiciele. W komunizmie umiera Valentin i Julia Beckowie. Po 1990 roku pierwszy raz od czasu wojny spotykają się Klara i Ala, wraz z rodzinami. Jadą też do miasteczka. Ich dom wciąż tam jest. Wciąż jest też bunkier, do którego można wejść. To chyba najlepsze memento.

 

Trudno o tym pisać. „Clara’s war” to blisko trzysta stron lęku, wiary, modlitwy, śmierci, dramatu. Świat Klary Kramer nie jest jednowymiarowy. Chyba dlatego ta książka jest w Polsce tak mało znana. A szkoda.

No Comments

Comments are closed.