0
7/10
Katowickie rozważania filozoficzne

Jak myślę o polskiej filozofii, to jest mi zwyczajnie przykro i wstyd. Mówiąc o filozofii, mam na myśli ontologię i epistemologię, bo rozważania etyczne są poza zasięgiem mojego aparatu badawczego 😉 Mimo wszystko z nadzieją sięgnąłem po książkę „Prawda i świat człowieka. Studia i szkice filozoficzne” wydaną pod redakcją Dariusza Kuboka. Oczywiście nazwisko redaktora nic mi nie mówiło. Fakt, że książkę wydała Akademia Ekonomiczna w Katowicach wzbudził wyłącznie moje zdumienie i wstyd. Nie wiedziałem nawet, że w Katowicach jest jakiś – za przeproszeniem – ruch filozoficzny. Nad czym się pracuje w Warszawie, Poznaniu, Toruniu, to mniej więcej jest wiadome, ale Katowice? Do książki przyciągnął mnie tytuł. Od lat prawda jest moim najważniejszym tematem. Im głębiej się nad nią zastanawiam, tym bardziej skłaniam się ku pozycjom sceptycznym. Intuicja i „zdrowy rozsądek” podpowiadają, że rację miał Arystoteles, kiedy prosto definiował prawdę jako zdania mające odpowiadać rzeczywistości. Jeśli zatrzymać się na tym poziomie, to rzeczywiście jest proste. I może nawet prawdziwe, jeśli wejść na kolejny poziom metajęzyka. Co jednak zrobić, jeśli nie mamy przy całym skomplikowanym, zaawansowanym i możliwie wszechstronnym aparacie badawczym żadnego dostępu do „rzeczywistości”? Po Kancie, Wittgensteinie i gigantycznym postępie fizyki, trudno się upierać, że mamy jakikolwiek wgląd w „rzeczywistość”. Trudno…

0
5.3/10
Historia na czerwono
Przeczytane / 28/04/2015

Podhalańskie podziemie niepodległościowe, czy szerzej – antyhitlerowskie – było ogromne. Walczyli tam wszyscy: ludowcy, komuniści i narodowcy. Walczył tam „Zawisza”, „Tatar”, „Ogień”. Alfons Filar wybrał jednak monochromatyczną, czerwoną wersję historii, w której jedyną znaczącą siłą była na pograniczu polsko-słowackim partyzantka radziecka. Autor „Za pasem broń. Z dziejów ruchu oporu na Podhalu” to znana postać. Jego liczne książki ukazywały się w dawnych czasach w gigantycznych nakładach. Trudno żeby było inaczej, skoro mówimy o partyzancie Armii Ludowej, milicjancie już od 1945 roku. Był tak zaufanym człowiekiem czerwonej władzy, że przez chwilę był nawet w latach 70. attache w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie. Ale dobrze, skoro już przeczytałem tę książkę, spróbujmy znaleźć tam cokolwiek wartościowego. Nie trzeba zresztą długo szukać, bo od pierwszych stron byłem bardzo pozytywnie zaskoczony (niedługo później się to zmieniło). Filar pisze bowiem o czymś, o czym nie miałem dotychczas żadnej wiedzy. Na kilka miesięcy przed wojną polskie wojsko zaczęło formować tajne oddziały Dywersji Pozafrontowej. Zakładano, że na pewien czas rejon Podhala przejdzie w ręce niemieckie i zawczasu przygotowywano i szkolono konspiracyjny oddział liczący około czterdziestu żołnierzy. Byli oni nieźle uzbrojeni, wyszkoleni i zakonspirowani – o powodach braku powołania do regularnej armii wiedzieli tylko ich przełożeni. Na początku lipca 1939…

0
7/10
Coben jak makaron
Przeczytane / 26/04/2015

Wciąż ta sama opowieść, ale wciąż tak przyjemnie jest dać się porwać Cobenowi w podróż po uczuciach, błędach przeszłości, dylematach etycznych i moralnych. „The Woods” Harlana Cobena nie jest częścią serii o Myronie Bolitarze, którą ostatnio tak łapczywie chłonąłem. Ta powieść jest samodzielną historią, ale… Czy jest jakaś poważniejsza różnica między Bolitarem a prokuratorem Paulem Copelandem? Czy jest różnica między Esperanzą a Muse? Trochę rozumiem Cobena. Nie zmienia się zawodników, którzy wygrywają mecz. Jednak czytelnik mógłby się trochę czuć oszukany: bohaterowie są znani, opowieść pan Coben już opowiedział na kilkanaście sposobów, ba – nawet niektóre dialogi wydają się cytatami z innych jego książek. Zastanawiałem się nad tym już podczas przerw w lekturze. Czy można mieć żal do BB Kinga, że nie widział świata poza bluesem? Czy to nie za przewidywalność tak lubimy Woody Allena? Jak zwykle, o wszystkim w tej opowieści decydują mroki przeszłości. Prokurator Paul Copeland prowadzi sprawę przeciwko dwóm chłopakom z bogatych domów, którzy zgwałcili młodziutką prostytutkę. Domaga się dla nich bezwzględnego więzienia. Ojcowie robią wszystko, żeby nie zniszczyć chłopcom życia. Grzebią w przeszłości Paula. I znajdują historię sprzed dwudziestu lat. Czworo nastolatków podczas letniego obozu idzie do lasu. Nie wraca nikt. Policja znajduje ciała dwojga z nich….

Dla urozmaicenia: golf
Przeczytane / 17/04/2015

Już prawie kończę moją długą podróż z Harlanem Cobenem. Prawie. Tym razem w ciągu dwóch wieczorów (i nocy…) połknąłem „Back Spin”. Było warto. Smakowało przyzwoicie, miało zaskakujące nuty, niestrawności nie zanotowano. „Back Spin” to część cyklu o Myronie Bolitarze. Dość nietypowa. Zwróciłeś uwagę, że piszę tak chyba przy każdej książce Cobena? Nieważne. Co więc różni tę powieść od pozostałych części cyklu? Tak naprawdę tylko dwie rzeczy. Tłem jest US OPEN, największy chyba turniej golfowy na świecie. Bolitear kompletnie nie zna się na tym sporcie, ale zarówno on, jak i czytelnicy, już w połowie powieści będą w miarę obeznani z zasadami golfa. Poza tym Myron musi sobie tym razem poradzić bez pomocy Wina, który zdecydowanie odmawia udziału w poszukiwaniach porwanego chłopca. Chad jest synem państwa Coldren – światowej sławy golfistki i aspirującego od wielu lat do czołówki golfisty. Tym co łączy Jacka Coldrena z Winem jest jego matka, z którą nie kontaktuje się od czasów wczesnej młodości. Nie zdradzę więcej, ale pierwszy raz mamy okazję pogrzebać trochę w przeszłości tajemniczego Wina. Polecam nie tylko fanom Cobena, ale wszystkim tym, którzy lubią się zatracić w dobrym, zupełnie nieprzewidywalnym kryminale. Osobiście nigdy, przy żadnej powieści Cobena nie udało mi się przewidzieć zakończenia. Tym…

Spóźniony debiut Bolitara
Przeczytane / 16/04/2015

Znowu Coben. Wiem, jestem nudny, ale zauroczyłem się. Już tylko kilka pozycji mi zostało. „Fade Away” to mimo wszystko jedna z ciekawszych części sagi do Myronie Bolitarze, jeśli to kogoś pocieszy. Tym razem Myron dostaje propozycję nie do odrzucenia od starego znajomego, trenera jednej z wiodących drużyn NBA. Ma podpisać kontrakt w miejsce kontuzjowanego Grega Downinga. Pamiętacie, tego samego, z którym przed ponad dziesięciu laty rywalizowali o miano najzdolniejszego koszykarza młodego pokolenia. Tyle tylko, że w noc przedślubną Grega, Myron przespał się z jego narzeczoną. A od razu potem na parkiecie doznał tak koszmarnej kontuzji kolana, że nie tylko o karierze w NBA, ale w ogóle o grze w koszykówkę musiał zapomnieć. Po latach rehabilitacji co prawda gra czasem amatorsko, ale… Oczywiście okazuje się, że Greg – w trakcie sprawy rozwodowej – wcale nie ma kontuzji, tylko zaginął i Myron ma go odnaleźć. Przy okazji wejdzie parę razy na parkiet. Poza tym: jak zwykle. Dużo emocji, dobrych i złych, niejednoznaczni bohaterowie, niejednoznaczne wydarzenia, błyskotliwe dialogi i porywające (przynajmniej mnie) kulisy najpiękniejszej ligi koszykówki na świecie. Zwróćcie uwagę na postać TC – czarnoskórego, wytatułowanego i skandalizującego na każdym kroku  geniusza pamiętającego ile zawdzięcza koszykówce, bez której byłby kolejnym bezrobotnym Murzynem. Niczego…

Efekt motyla
Przeczytane / 09/04/2015

„The Final Detail” Harlana Cobena jest znowu opowieścią o tym samym: o wydarzeniu sprzed lat, które reżyseruje dzisiejsze dramaty. I znowu jest opowieścią znakomitą. Myron Bolitar po śmierci Brendy i rozstaniu z Jessicą ucieka z miasta. Zostawia firmę w rękach świeżej wspólniczki, Esperanzy i na kilka tygodni zaszywa się na małej karaibskiej wyspie z atrakcyjną i równie pokiereszowaną przez życie dziennikarką. Nikt nie wie, co się z nim dzieje. Kiedy niespodziewanie odnajduje go Win, Myron już wie, że czekają go kłopoty. Nie wie tylko, jak duże. Okazuje się, że Esperanza jest aresztowana. Została oskarżona o morderstwo ich klienta, bejsbolistę Clu Haida, przyjaciela Myrona. W ich biurze policja znajduje broń, krew ofiary jest w firmowym samochodzie, a w domu Clu znaleziono włosy łonowe Esperanzy. Trudno nie wierzyć w jej winę. Myron jest jednak przekonany, że to bardzo skomplikowana i dobrze przygotowana próba wrobienia jego wspólniczki. A może wcale nie o nią chodzi? Trudno pisać o tej powieści nie zdradzając fabuły. A zdradzić cokolwiek więcej, to zbrodnia na lekturze.

Przeszłość dopada każdego
Przeczytane / 06/04/2015

Wiecie jak to jest u Cobena? Jak mamy przed sobą koszmarne zbrodnie, a do wyboru bezwzględnych gangsterów, skorumpowanych polityków-mafiozów, zranionego męża i niepozorną staruszkę, to kto będzie sprawcą? Oczywiście: staruszka. Już tylko za to można lubić Cobena. „One False Move” jest częścią cyklu o Myronie Bolitarze, który razem z Winem uwielbia pakować się w tarapaty i przy okazji rozwiązywać zagadki kryminalne. W tej powieści Myron – skuszony obietnicą kontraktu – podejmuje się zapewnić bezpieczeństwo błyskotliwej koszykarki, czarnoskórej Brendy. Rzecz jasna dziewczyna jest przepiękna, wrażliwa, tajemnicza i inteligentna. Resztę można sobie dopowiedzieć, choć jak to u Cobena – wszystko jest podane w taktowny i elegancki sposób. Jest jednak coś, co odróżnia tę powieść od innych książek Cobena. Oczywiście to wciąż jest soczysty kryminał, wciąż cieszymy oko rewelacyjnymi dialogami, czasem nieco przerysowaną akcją. W „One False Move” jest jednak coś wyjątkowego. Nie mówię o samym zakończeniu, choć brak solidnego happy endu to mimo wszystko zaskoczenie. W tej powieści jest po prostu smutek. Myron zawsze był trochę naiwny, wrażliwy, ale tym razem jest zwyczajnie – jak mawiał pewien bydgoski fotograf – rozmontowany. Sypie mu się relacja z Esperanzą – przyjaciółką i współpracowniczką, której przestała wystarczać rola pracownika, związek z Jessicą jest na krawędzi…

Partyzantka na ludowo raz jeszcze
Przeczytane / 03/04/2015

Dalszy ciąg mojej przygody z ludowymi partyzantami spod znaku Batalionów Chłopskich. Znów byłem dwa wieczory w Świętokrzyskiem. Tym razem z oddziałem „Tomasza”. Józef Abramczyk „Tomasz” w swoich wspomnieniach „Partyzanci z kozienickiej puszczy” pisze o swoim oddziale, który walczył w tym samym czasie i prawie tym samym miejscu do oddział „Szczytniaka”. Przygody obu oddziałów, jak pewnie wszystkich partyzantów walczących wówczas z Niemcami, były bardzo podobne. Głód, niedostatek broni i ubrań, strach nie tyle o własne życie, co o życie bliskich i tych, którzy partyzantom pomagali, przeraźliwe zimno i gorąca nadzieja na zwycięstwo. „Tomasza” odróżniają od „Szczytniaka” dwie sprawy. Przede wszystkim ta książka jest poświęcona temu, co zapowiada tytuł. Czytamy więc o partyzanckich przygodach, radościach i dramatycznych klęskach, ale autor oszczędził nam komunistycznego bajdurzenia. Przywiązanie do Batalionów Chłopskich i niezgoda na wcielenie do Armii Krajowej wynika tutaj nie tyle z różnych wizji przyszłej Polski, co raczej z lokalności, chłopskiego etosu, lojalności wobec pierwszych struktur podziemnego wojska i przysięgi złożonej konkretnym barwom. Dzięki temu dużo lepiej czyta się tę właśnie książkę. Drugą różnicą jest wrażliwość autorów. O ile „Szczytniak” raczej nie pisał o koszmarze, nie epatował dramatycznymi opisami, „Tomasz” nas nie oszczędza. Jego opisy brutalności Niemców mogą się przyśnić. Mniej delikatnym sugeruję zatrzymać…

Tajemnica Roswell na ludowo
Przeczytane / 01/04/2015

Przyznaję, nie czytałem dwóch pierwszych tomów przygód dzielnego Tylera Locka, choć sprzedały się w milionach egzemplarzy i zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Lubię thrillery z nutką spisków, ale jakoś Boyd Morrison mnie odstraszał zbytnim jak na mój gust epatowaniem komercją. „The Roswell Conspiracy” przeczytałem w dwa wieczory i teraz nie wiem sam, czy to był stracony czas, czy całkiem przyjemna, choć pobawiona głębszych emocji rozrywka. Jest w tej powieści wszystko, co znamy z Indiany Jonesa: piękne i niebezpieczne kobiety, tajemnice, obce wywiady, bohaterów wyjętych z Jamesa Bonda, kosmos i von Danikena. A że czasem sensu brak? Cóż, takie wymogi akcji, chciałoby się rzec. Osią akcji jest tajemniczy metal, który pierwszy raz zaobserwowano na miejscu katastrofy tunguskiej na początku XX wieku. Okazuje się, że ma on niesamowitą moc, która wykorzystana do celów militarnych na zawsze może odmienić losy świata. Tyler Locke – inżynier i były wojskowy – wraz z przyjacielem lecą do Australii, żeby spotkać się z 75-letnią Fay, która chce im coś pokazać. Na miejscu zastają strzelaninę, dwóch Rosjan chce zamordować staruszkę, a te dzielnie daje im odpór karabinem. Podczas brawurowego pościgu i błyskotliwych wymianach ciosów obaj napastnicy giną. Wtedy Locke już wie, że Fay jest w posiadaniu naprawdę…

Chwała Bohaterom pióra!

Mówi się, że dzisiaj wojny wygrywa się przede wszystkim informacją, a oręż jest mniej istotny. Pewnie to przejaskrawienie, choć trudno przecenić znaczenie propagandy w działaniach militarnych. Dzisiaj obserwujemy w mediach tradycyjnych i drukowanych całej Europy zmaganie się racji prorosyjskich z propolskimi. Chwilami bardzo przypominają one werbalno-emocjonalne boje, jakie toczyliśmy z Rosjanami przed prawie stu laty. Warto mieć przed oczami tamte czasy, bo akurat wojnę lat 1919-1920 wygraliśmy także dzięki słowom. Ostatnio wpadła mi w ręce nienajświeższa, bo wydana w 2004 roku praca Konrada Paduszka pt. „Działalność propagandowa służb informacyjno-wywiadowczych WP w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920. Organizacja, metody, treści.” To naprawdę świetne opracowanie, które mogłoby stać się wzorem dla dzisiejszych służb zajmujących się wojskową propagandą, o ile takie istnieją, w co nie mam odwagi wątpić. O ile perypetie z powstaniem i finansowaniem Oddziału II Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych, Okręgowych Biur Propagandy, relacji między Oddziałem a kontrwywiadem i wywiadem mogą się wydawać dość ciekawe wyłącznie dla historyków i wyjątkowych pasjonatów tematu, najbardziej soczysta część opracowania jest poświęcona treściom kolportowanym przez wojskowych piarowców, jakbyśmy ich dzisiaj nazwali. Chodzi zresztą o treści nie tylko skierowane do samych żołnierzy, ale także do jeńców, żołnierzy bolszewickich, potencjalnych dezerterów, maruderów i całego społeczeństwa polskiego w ogóle.